Strażnicy miejscy w Radomiu interweniowali w sprawie łosia, który najpierw biegał po jednej z miejskich ulic, a później zawisł na ogrodzeniu. Zwierzęcia nie udało się uratować.
Chyba większość ludzi zdążyła się już przyzwyczaić do widoku dzikich zwierząt w dużych miastach. Młoda foka w pobliżu ławki w gdyńskim parku, dzik zabierający kanapki, którego wystraszyli się turyści na plaży, drepczący po plaży bóbr czy ostatnio utrzymane w histerycznym tonie doniesienia o wilkach, to tylko kilka z przykładów.
Również w Radomiu pojawiają się dzikie zwierzęta. W piątek, 12 maja, Straż Miejska w Radomiu otrzymała informację, że biegający po ulicy Perzanowskiej łoś, podczas przeskakiwania bramy jednej z posesji, zawisł na niej poważnie raniąc sobie podbrzusze. Zwierzę próbowało się wyswobodzić, ale każdy jego ruch powodował coraz większe rany. Na miejsce wezwano lekarza weterynarii, łowczego i straż pożarną. Weterynarz podjął decyzję o uśpieniu zwierzęcia. Strażacy zdjęli zwierzę z ogrodzenia.
Dzikie zwierzęta coraz częstszymi gośćmi w miastach
Warto mieć na uwadze fakt, że to głównie człowiek poprzez swoje zachowanie i postępowanie naraża się na kontakt z dziką zwierzyną. Przyczynia się do tego m.in. rozwój osiedli mieszkaniowych w „uroczych, cichych zakątkach”, związanych ze środowiskiem naturalnym zwierząt. Problemem są także drogi szybkiego ruchu i autostrady przecinające trasy wędrówek dzikich stworzeń.
– Niepokoimy zwierzęta w ich środowisku, zajmujemy coraz więcej z należącej do nich przestrzeni. Czy można się dziwić, że mądre, inteligentne dziki, bezlitośnie tępione w lasach, szukają schronienia w miastach? Zwłaszcza że fundujemy im obfitą stołówkę w postaci wyrzucanych nawet nie do śmietników, ale wprost na ziemię rozmaitych resztek jedzenia – zauważa Małgorzata Szmurło, lekarz weterynarii w Ośrodku Rehabilitacji Dzikich Zwierząt im prof Simony Kossak, prowadzonym przez Fundację Wzajemnie Pomocni.
Śmierć w łosia, który nadział się na ogrodzenie w Radomiu, nie jest zdarzeniem incydentalnym.
– Prowadząc Ośrodek Rehabilitacji Dzikich Zwierząt często niestety mamy do czynienia z sytuacjami kiedy zwierzęta ucierpiały, bo znalazły się blisko ludzi: ofiary wypadków komunikacyjnych, ofiary płotów – bo każdy przecież musi szczelnie ogrodzić swoją posesję, często metalowymi elementami, najeżonymi na górze pokaźnymi kolcami. Ewentualny złodziej poradzi sobie i tak, za to dla zwierząt stworzyliśmy właśnie śmiertelną pułapkę. Przechodząc lub przeskakując przez takie ogrodzenie nadziewają się na kolce i kończą z ciężkimi uszkodzeniami ciała, o ile nie skonają w męczarniach. Nam zdarzyło się zdejmować nadziane na ogrodzenia sarny, a nawet młodego bociana, który ucząc się latać niefortunnie próbował na takiej konstrukcji odpocząć – dodaje Małgorzata Szmurło.
Policja przypomina, aby podczas jazdy uważać na zwierzęta na drogach.
Zwierzęta ponoszą śmierć, nie tylko w wyniku przebiegnięcia przez drogę. Jak przypomina przedstawicielka Fundacji Wzajemnie Pomocni zdarzają się różne sytuacje, w wyniku których dzikie stworzenia mogą zginąć.
– Młode, nisko latające bociany są często narażone na kolizję z dużymi ciężarówkami. Większość z nich kończy się śmiercią zwierzęcia. Kiedyś młody łabędź w locie pomylił wstęgę szosy z rzeką i wylądował na szosie do Gdańska, skąd nie miał już jak wzbić się do lotu. Jeże ginące pod kołami aut lub poturbowane przez psy na terenie różnych, ogrodzonych posesji. Sarny, które przedostają się na zagrodzony teren przez np. chwilowo otwartą bramę czy też przeskakując płot, a potem nie umiejąc się wydostać, wpadają w panikę tak wielką, że potrafią zabić się o siatkę – przypomina Małgorzata Szmurło.
Postępowanie w kontakcie z dzikimi zwierzętami
Możliwe są sytuacje, w której będziemy mieć kontakt ze zwierzyną. Może to być wspomniany wcześniej łoś. Ten gatunek ssaka kopytnego jest stosunkowo mało płochliwy. Nie wywołują u niego stresu blisko jeżdżące samochody, ponadto nie ucieka na widok ludzi. W przypadku jednak, gdy łoś wpadnie w panikę, zaczyna biegać i próbuje wyrwać się z pułapki. Dlatego wobec tego zwierzęcia należy zachować ostrożność, lepiej nie podchodzić, nie próbować pogłaskać, nie robić zdjęcia. W niektórych przypadkach dzikie stworzenia mogą jednak wymagać pomocy. Warto być odpowiednio przygotowanym na takie sytuacje.
– Należy postępować bardzo rozważnie, aby nie narazić się na niebezpieczeństwo, ale i nie stworzyć jeszcze większego zagrożenia dla zwierzęcia. Nie krzyczymy, nie gestykulujemy, nie wykonujemy gwałtownych ruchów. Staramy się zabezpieczyć zwierzę w ten sposób, że pilnujemy go w pewnej odległości i szukamy profesjonalnej pomocy. Udzieli nam jej Eko-Patrol straży miejskiej, policja, zawodowa straż pożarna – mówi Małgorzata Szmurło.
Jak dodaje przedstawicielka Fundacji Wzajemnie Pomocni na stronie Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska znajduje się pełna lista ośrodków rehabilitacji dzikich zwierząt i to do nich właśnie należy zwracać się po pomoc.
Drobnym zwierzętom, jak małym ssakom czy ptakom można pomóc przez umieszczenie ich w kartonie z otworami albo kocim transporterze. Do tego powinno się zapewnić takim stworzeniom plastikową butelkę napełnioną ciepłą, ale nie gorącą, wodą i przykryć karton, w którym się znajdują. Żelazna jest zasada 3xC – cicho, ciepło, ciemno, co ogranicza ogranicza stres i zwiększa szanse na przeżycie zwierzęcia.
Czasami chcąc pomóc dzikim stworzeniom, przez nieodpowiednie działanie możemy im jednak zaszkodzić. Warto pamiętać, aby nie podawać ptakom picia wprost do dzioba, gdyż z zalanymi płucami nie przeżyją. Ponadto nie należy karmić małych ssaków samemu, a na pewno już nie krowim mlekiem czy preparatami mlecznymi dla dzieci, gdyż w najlepszym razie skończy się to biegunką, a w najgorszym zachłystowym zapaleniem płuc. Oba przypadki najczęściej kończą się śmiercią zwierzęcia.
– Jak co roku czynią to wszystkie ośrodki – apelujemy do Państwa – nie uprawiajcie kidnapingu! Nie porywajcie dzikim matkom dzieci! Zajączki, sarenki, podloty różnych gatunków ptaków nie przebywają stale pod opieką rodziców. Jeśli nie są wyraźnie osłabione czy ranne – nawet ich nie dotykajcie. Pamiętajmy także, że wiosną żerujący w ciągu dnia, nieco ociężały jeż, to najprawdopodobniej jeżowa mama – jeśli „udzielicie” jej „pomocy” dzieci będą konały z głodu kilka dni! Natomiast zwierząt z wypadków komunikacyjnych nie wystarczy tylko zgłosić i pojechać dalej. Trzeba je tak zabezpieczyć do przyjazdu policji, aby następne samochody nie dokończyły dzieła – podkreśla Małgorzata Szmurło.
Warto pamiętać o tym, że osierocone lub ranne zwierzęta dzikie powinny jak najszybciej trafić do ośrodka, gdzie zostanie im udzielona fachowa pomoc.