Zaduszki obchodzimy 2 listopada. To właściwe Święto Zmarłych.
Ponieważ jednak wolny od pracy jest 1 listopada – dzień Wszystkich Świętych – toteż na ogół groby bliskich na cmentarzach odwiedzamy właśnie wówczas.
– Dzień Wszystkich Świętych ustanowił w roku 835 roku papież Jan XI. Przeszło sto lat później – w 998 r. – w kalendarzu pojawił się Dzień Zaduszny, za sprawą opata benedyktynów z opactwa w Cluny, późniejszego świętego Odilona. W okresie zaborów i podczas II wojny światowej dni te w Polsce miały bardzo patriotyczny wymiar. Światła pamięci ustawiano w miejscach uświęconych krwią rodaków walczących o niepodległość oraz na mogiłach nieznanych żołnierzy – informuje ksiądz, Marek Skowroński.
Zaduszkowa tradycja sięga czasów przedchrześcijańskich.
– Już w średniowieczu polskim obyczajem stało się zapalanie zniczy na mogiłach. Wiąże się to z pogańską tradycją głoszącą, że płomienie ogrzeją błąkające się po ziemi dusze. Ogniska rozpalano także na rozstajach dróg i w obejść. Uważano, że ogień chroni przed złymi mocami – mówi etnograf, dr Weronika Sierotwińska.
Nocą z 1. na 2. listopada nie należało wychodzić z domu.
– Wierzono, iż zmarli księża celebrują wtedy w kościołach nabożeństwa, na które przybywają umarli. Po takiej mszy ich duchy miały udawać się w odwiedziny do swoich domów – dopowiada dr Sierotwinska
Do początku zeszłego stulecia na Wszystkich Świętych i Zaduszki przygotowywano specjalny jadłospis.
– Pieczono chleby, gotowano kaszę i bób, po czym razem z wódką wystawiano na noc przed domostwami – dla dusz zmarłych. Był to znak gościnności, życzliwości i pamięci. Wierzono, że dusze zmarłych doświadczają pragnienia i głodu. Obowiązkiem żyjących było zaspokojenie tych pragnień, bowiem rozgniewane dusze mogły wyrządzać szkody, straszyć, sprowadzić nieszczęście. Zarówno 1., jak i 2. listopada goszczono też obficie żebraków oraz pątników pielgrzymujących z jednego miejsca kultu do drugiego – konkluduje dr Sierotwińska.
(TO-RT)