Pastwiska na prawym brzegu Pilicy są z roku na rok coraz bardziej poryte. To rezultat działalności dzików.
Zwierzęta szczególnie grasują na odcinku pomiędzy Białobrzegami a wsią Osuchów. Przybywają nocą z pobliskich lasów w poszukiwaniu swego przysmaku – żołędzi. Na łąkach rosną samosiejki dębiny. Aktywność czworonogów jest niezależna od pogody i pory roku.
Plaga dzików nawiedza ten rejon od czasu objęcia go programem Natura 2000. Wtedy też upadła lokalna hodowla bydła. Jeszcze piętnaście lat temu, ten dziewięciokilometrowy pas łąk nadpilicznych, od kwietnia do października pełnił funkcję stołówki dla stad krów. Ich właściciele dzień w dzień odstawiali mleko do miejscowych mleczarni. Niestety, upadłych w następstwie akcesu Polski do Unii Europejskiej.
– Nadto program Natura 2000 wymusza na właścicielach tych łąk ograniczenie ich pokosów. Dawniej dwukrotnie w roku było to standardem, chociaż przy deszczowej aurze zdarzały się i trzy. Obecnie – na skutek monitów ekologów – kosić je można dopiero od 15. sierpnia. Rzekomo celem ochrony dzikiej fauny. Co brzmi humorystycznie, zważywszy na radykalnie malejącą liczbę ptactwa, bocianów, przez dekady symbolu tych obszarów. Zamiast nich mamy do czynienia z zatrzęsieniem kleszczy i komarów, które w wilgotnym zielsku, sięgającym po pas, znalazły idealne warunki do wegetacji – opowiada Wojciech Pasieczny, rolnik ze wsi Góry.
Rozwiązaniem sytuacji byłby planowy odstrzał dzików. Niestety i tym razem sprzeciwili się ekolodzy. W efekcie watahy loch i odyńców harcują tu niekiedy nawet w biały dzień, stanowiąc niebezpieczeństwo dla turystów. Bo spotkać tam można i wędkarzy, i miłośników kolarstwa, joggingu, czy nawet hippiki.
TO-RT