Kazimierz Paździor. Chyba najsławniejszy polski sportowiec urodzony w Radomiu.
Sportowi eksperci określili go mianem „filozofa ringu”, ze uwagi na wyrachowaną strategię walk. W 1957 roku wywalczył pas czempiona Europy w kategorii lekkiej, dwukrotnie zdobywał mistrzostwo Polski (1958, 1960).
Przyszedł na świat 4 marca (w dniu swego patrona) 1935 roku. Był krnąbrnym dzieckiem. W 1949 r. matka zapisała go, więc do sekcji miejscowego klubu o nazwie Broń. Był mu wierny przez całą pięściarską karierę – wyłączywszy dwuletni (1954/55) pobyt w Legii Warszawa w ramach obowiązkowej służby wojskowej.
Nawiasem mówiąc „imperialistyczni szpiedzy” za czasów Polski Ludowej mieli ułatwione zadanie w ustaleniu topografii naszego przemysłu zbrojeniowego. Wystarczyło zerknąć na spis klubów sportowych, gdzie figurowały takie nazwy jak: Granat Skarżysko, Proch Pionki czy Kanonier Jędrzejów…
Nadmiar agresji Paździor wyładowywał podczas systematycznych treningów. a że był pracowity i utalentowany pięściarsko, prędko wpadł w oko trenera kadry narodowej, Feliksa Stamma, zostając jednym z filarów jego zespołu.
W rzymskim Palazzo dello Sport po pojedynkach z trzema dosyć przeciętnymi przeciwnikami zwyciężył obrońcę tytuły mistrza olimpijskiego z Melbourne (1956) Brytyjczyka Richarda McTaggarta, zaś w finale pokonał reprezentanta gospodarzy Sandro Lopopolo.
Kilka miesięcy po olimpijskim złocie nieoczekiwanie rozstał się z ringiem. Miał zaledwie 26 lat. Indagowany o to po latach przez znanego dziennikarza Tadeusza Olszańskiego odparł: „Poświęciłem na boks ponad dekadę. Bez reszty wypełniał mi życie. Osiągnąłem w tym czasie wszystko, co można w sporcie osiągnąć – mistrzostwo okręgu, Polski, Europy i olimpijskie. Co można jeszcze więcej? Najwyżej powtarzać!”
W istocie brakło mu motywacji do boksowania, po kolejnej odmowie władz sportowych PRL, które nie chciały się zgodzić na jego karierę zawodową. W “cywilu” obronił dyplom magistra ekonomii w Szkole Głównej Planowania i Statystyki, po czym zatrudnił się w radomskich zakładach metalowych, lecz w latach 70. i 80. powrócił do boksu w roli szkoleniowca Zagłębia Lubin, a następnie Gwardii Wrocław. Na tym stanowisku zabrakło mu jednak cierpliwości, podobnie jak jego podwładnym, dla których za Gierka i Jaruzelskiego sport przestał być już jedynym oknem na świat.
A propos przywódców, bokser tak zapamiętał uroczystość powitania medalistów igrzysk w Rzymie przez PRL-owskich notabli. Sportowców dekorowali Władysław Gomułka i Józef Cyrankiewicz. „Przed ceremonią towarzysz Wiesław miał wygłosić krótką laudację. Wziąwszy do ręki kartkę poprawił okulary i zaczął mówić do mikrofonu O! O! O! O! O! W tym momencie premier przerwał mu i teatralnym szeptem rzekł: Ależ Władziu, tego nie czytaj, to są kółka olimpijskie”.
Kazimierz Paździor zmarł 24 czerwca 2010 we Wrocławiu
(TO-RT)
Źródło: Z. Puszko “Kazimierz Paździor – filozof ringu”.