W związku z obłożeniem szpitali ich personel często spotyka się z atakami agresji ze strony rodzin pacjentów. Tak było kilka dni temu na SOR-ze w Radomskim Szpitalu Specjalistycznym. Interweniowała policja.
W miniony weekend doszło do groźnego wydarzenia na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym przy ul. Tochtermana. Przedstawiciele Radomskiego Szpitala Specjalistycznego przyznają, że do podobnych zachowań ze strony rodzin pacjentów dochodzi w ostatnim czasie dość często. Z powodu obecnej fali zachorowań na Covid-19, szpital jest przepełniony i pacjenci muszą czekać, aż zwolni się dla nich miejsce.
Do takiej sytuacji doszło też w sobotę, 13 listopada, około godziny 5:00 nad ranem. Karetka przywiozła na SOR pacjentkę z okolic Radomia. Niestety szpital nie dysponował wolnym miejscem i 70-latka musiała czekać w karetce, aż zwolni się łóżko tlenowe. Rodzina kobiety została poinformowana o tym, że czas oczekiwania na przyjęcie może wynieść około półtorej godziny. Na tę informację synowie kobiety zareagowali bardzo nerwowo i agresywnie.
– „(…) Ratownicy medyczni sprawdzili – po zmierzeniu saturacji – że przywieziona kobieta nie wymaga natychmiastowego przyjęcia, bo wtedy szukalibyśmy miejsca gdzieś na oddziale. Pacjentka była obciążona różnymi chorobami, ale natlenienie miała około 96 proc., więc rodzina została poinformowana, że czas oczekiwania wyniesie godzinę – półtorej. Oraz – że pacjentka zostanie przyjęta, jak wypiszemy inna osobę. To wzbudziło w rodzinie słowna agresję: krzyki, wyzywania w kierunku personelu. Została wezwana ochrona, a potem policja, bo nie umieliśmy wytłumaczyć tym ludziom, ani poradzić sobie z tym zachowaniem” – cytuje wypowiedź dr Wojciecha Dworzańskiego, koordynatora d.s. COVID-19 w szpitalu RSS, portal mojradom.pl.
Wybite szyby w dyżurce
Agresywni synowie pacjentki krzyczeli, wyzywali personel i wybili szyby w dyżurce SOR. Policja, która przyjechała na miejsce zdarzenia, wysłuchała stron konfliktu, ale nie otrzymała informacji o wybitych szybach.
“W sobotę (13.11) około godz. 7 dyżurny Komendy Miejskiej Policji w Radomiu otrzymał zgłoszenie dotyczące awantury na oddziale ratunkowym radomskiego szpitala. Personel tej placówki poinformował, że członkowie rodziny jednej z pacjentek mieli zachowywać się agresywnie i utrudniać czynności. Interweniowali radomscy policjanci. W obecności funkcjonariuszy rodzina pacjentki tłumaczyła swoje zachowanie tym, że boi się o zdrowie i życie mamy. Interwencja zakończyła się pouczeniem. Rodzina zabrała pacjentkę ze szpitala. Podczas przeprowadzanej interwencji policjanci nie otrzymali informacji, że miało by dojść do wybicia szyby przez te osoby” – poinformowała nas Justyna Jaśkiewicz z KMP Radom.
Chwilę później rodzina zabrała 70-latkę z karetki i samodzielnie zawiozła do innego szpitala.
Dodajmy, że pacjentka była leczona onkologicznie, nie została zaszczepiona, a wynik testu na Covid-19 okazał się pozytywny. Całą sytuację opisała córka pacjentki na portalu społecznościowym. Całe zdarzenie z jej perspektywy wygląda zupełnie inaczej.
Relacja córki pacjentki brzmi tak (pisownia oryginalna):
„Moja mama bardzo źle się poczuła, była bardzo słaba, nudności, zawroty głowy, duszności. Nie była w stanie samodzielnie trzymać się na nogach. Siostra zadzwoniła na pogotowie, oni natomiast stwierdzili, że to nie jest pilna sytuacja, aby przyjeżdżać w takiej sytuacji. Dodam, że mama jest szczególnym pacjentem z tzw. Karta Dilo, leczy się onkologicznie. Po błagalnych prośbach mojej siostry, przyjęli zgłoszenie. Została zabrana do szpitala na Tochtermana. Po upływie 30 min zadzwoniłam na rejestracje, okazało się, że takiej pacjentki jeszcze nie ma. Po kolejnych 20 min zadzwoniłam jeszcze raz, okazało się, że pacjentka czeka w karetce, gdyż jest dodatnia i czeka na zwolnienie łóżka. Poza tym pani stwierdziła, że jest masa ludzi na izbie i kilka karetek, może za 5 h dowiem się co z mamą.
Postanowiłam działać, moje rodzeństwo pojechało na miejsce. Okazało się, ze karetka jest jedna, a na izbie tylko pan ochroniarz…. Mama była bardzo słaba, potrzebowała natychmiastowej pomocy, a nie oczekiwania w karetce. Brat zapytał dlaczego nie mogą jej od razu przyjąć, skoro jest pusto. Pani odpowiedziała: „Musi ktoś umrzeć, żeby ktoś mógł zając łóżko”. Zaczęła się nerwówka i walka o mamę. Lekarz z karetki: „Zróbcie zadymę i nagrywacie! Inaczej was nie przyjmą, a mama może nie przeżyć. Takich sytuacji jest tutaj wiele.” Mój brat słysząc takie słowa, zaczął naciskać na przyjęcie mamy. Była nerwówka, a panie z rejestracji wyszły sobie na papieroska. Jedna z nich rzuciła: „Mój ojciec tez zmarł na Covida czekając na miejsce…” Dramat, kolejne słowa prowokują bardziej. Wezwano policje”.
Agresja wobec personelu
Dyrekcja i personel szpitala podkreślają, że w ostatnim czasie często dochodzi do nerwowych sytuacji. Personel stara się zapewnić opiekę wszystkim pacjentom, ale nie zawsze jest to możliwe od razu.
„ – Robimy wszystko, żeby państwu pomóc: tym zaszczepionym i niezaszczepionym. W szczególnych warunkach, w reżimie sanitarnym, w związku z tym prosimy o zrozumienie i o to, aby dać czas. W szpitalu cały czas jest ruch pacjentów: jedni są wypisywani, a drudzy natychmiast zajmują te miejsca. Nasz personel naprawdę robi, co może, aby wszystkim pomóc na czas” – powiedziała portalowi cozadzien.pl Elżbieta Cieślak, rzeczniczka RSS.
Źródła: mojradom.pl, cozadzien.pl, FB