Tym mianem po koniec XIX stulecia określano Majera Wolanowskiego. Rodem z Przysuchy.
Przyszedł tam na świat w roku 1844. Jego dziadek prowadził pod miasteczkiem austerię, tak wtedy definiowano oberżę czy też karczmę. Z kolei pradziadek – przybyły w Radomskie z Nadrenii – trudnił się handlem obwoźnym.
Ojciec Majera w 1850 r. przeprowadził się z rodziną do Warszawy, gdzie otworzył manufakturę produkująca okucia. Syn, ukończywszy wykwalifikowane kursy handlowe i techniczne, przejął rodzinny interes. Znacznie go unowocześnił, wzbogacając asortyment wyrobów o druty, gwoździe, śruby, łańcuchy oraz blaszane zadaszenie.
Na skutek boomu budowlanego w Warszawie tamtej epoki biznes świetnie się rozwijał. Toteż właściciel niebawem wybudował olbrzymią, sześciokondygnacyjną i podpiwniczoną kamienicę w stylu secesyjnym z trzema podwórzami – studniami, wygodami (kanalizacja, elektryczność, winda) oraz ornamentowanym frontem wychodzącym na narożnik ulicy Próżnej i placu Grzybowskiego. Zamieszkał tam w 6-pokojowym apartamencie. Pozostałe lokale wynajmował przedstawicielom lokalnej burżuazji – nie tylko żydowskiego pochodzenia – na parterze prowadząc sklep firmowy.
Wielokrotnie podróżował – w celach poznawczych i handlowych – do Prus, co przyczyniło się wydatnie do ciągłego rozwoju firmy, zajmującej coraz większy obszar przy ulicach Gęsiej i Glinianej. Produkowano tam już wówczas także akcesoria metalowe na rzecz kolejnictwa, tramwajów, telegrafu i telekomunikacji.
Hossy nie przerwała nagła śmierć Wolanowskiego. Umarł w roku 1900 w konsekwencji katastrofy kolejowej pod Warszawą (dzisiejsza dzielnica Włochy), w której poszkodowany został również Władysław Reymont. Pisarz był też świadkiem śmierci fabrykanta w warszawskim Szpitalu Praskim. Wolanowski spoczął na cmentarzu żydowskim w Warszawie, a okazała mogiła przetrwała do dziś.
Po zgonie Majera biznes przejęli jego bliscy. Zagładę, i przedsiębiorstwu i rodzinie, przyniosła II wojna światowa. Tereny fabryki uległy całkowitemu zniszczeniu po powstaniu w getcie, gdzie wcześniej zmarła część familii. Pozostali padli ofiara Holocaustu w Treblince. Ocalała prawnuczka, Elżbieta Wassongowa, redaktor i tłumaczka literatury pięknej oraz prawnuk, dziennikarz – reporter Lucjan Kon-Wolanowski. A także kamienica – zabytek, która wkrótce ma zostać gruntownie odrestaurowana.
(TO-RT)
Źródło: J. Kasprzycki „Korzenie miasta”