Pułkownik Ryszard Kukliński. Bohater Polski i Stanów Zjednoczonych. Za młodu związany z wsią Niedabyl.
Pochodził z niej jego ojciec, Stanisław, który w międzywojniu, za pracą, wyjechał do Warszawy. Niebawem poślubił Annę, dziewczynę z sąsiedniej wsi – Bobrek. Zamieszkali na Starówce, zarabiając na chleb dozorstwem. W 1930 urodził im się syn, Ryszard. Pierwsze kilkanaście wakacji letnich i zimowych spędził w znajdującym się w Niedabylu gospodarstwie stryja, Walentego. W tej wsi poznał największych przyjaciół młodości, braci Leona i Romana Barszczów.
– „Najbardziej utkwiły w mej pamięci wycieczki rowerowe podczas okupacji niemieckiej. Na rozklekotanych gruchotach, po polnych, zapiaszczonych, albo błotnistych – z racji podmokłego terenu czy deszczu – drogach, czasem przetkanych <kocimi łbami>, z rzadka kostce, pedałowaliśmy niemal dzień w dzień kilkanaście kilometrów, zwiedzając okolicę. Zapamiętałem otoczony stawami dwór w Promnie, kąpiele w Pilicy tak czystej, że gasiliśmy nią pragnienie, noclegi w stogach siana pod Biejkowską Wolą, grzybobrania w lasach, żniwa i sianokosy – ugniataliśmy te plony wożone drabiniastym wozem z kołami na metalowych obręczach. Raz w poszukiwaniu poziomek zbłądziliśmy, docierając po wielu godzinach, aż pod odległą wieś Redlin. Zapamiętałem też saneczkarstwo na zboczu w pobliżu Falęcic oraz ślizgawki na nadpilicznych rozlewiskach. Kiedyś zerwał się pode mną lód i zmoczyłem się po kolana. W Niedabylu nauczyłem się doić krowy. Ówczesny jadłospis mam na końcu języka: młode ziemniaki „w mundurkach” posypane koprem i zsiadło mleko, wypiekany przez stryja, ciepły jeszcze chleb posmarowany własnoręcznie robionym masłem czy twarogiem ze szczypiorkiem, jajecznica z osobiście zebranych w zakamarkach kurnika jajek, posolone rydze prażone na blasze kuchni węglowej, pierogi z jagodami i śmietaną, kompot rabarbarowy, prażone antonówki… Mam też przed oczyma bociany człapiące po łąkach, buszujące w zaroślach zające i króliki, rżenie pasących się koni i ryk bydła – płoszące stada żurawi. Tym ptasim określeniem nazywano też studnią u stryja. Z wiadrem podwieszanym na drągu opuszczanym w czeluść cembrowiny. Podobno miała ponad sto lat, bo klan Kuklińskich mieszkał w Niedabylu, co najmniej do początku XVIII wieku”. – opowiadał swemu pełnomocnikowi Józefowi Szaniawskiemu, z którym w 1998 roku odwiedził – po kilkudziesięciu latach nieobecności – krainę swego dzieciństwa.
Przed kilkoma laty płk. Kuklińskiemu (1930-2004) przyznano tytuł honorowego obywatela gminy Stromiec. Z tej okazji w miejscowym kościele parafialnym pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela odbył się koncert dedykowany pamięci bohatera i jego przodków. Obecni byli potomkowie rodu, wciąż zamieszkali w tamtych stronach.
TO-RT